Policjant przyprowadza na posterunek skutą kajdankami nagą parę. Przełożony robi mu awanturę o to, że nawet ich nie okrył czymkolwiek, że przyprowadza ich tak jak ich pan Bóg stworzył i że robi cyrk z posterunku. – Ależ panie komendancie – tłumaczy się policjant. – Szedłem przez park i widzę jakiś ruch w krzakach. Podchodzę bliżej, patrzę, a oni się tam normalnie bzykają. – Nie bzykają, a spółkują. – Też tak myślałem z początku, ale podchodzę bliżej, patrzę – bzykają się!