Wigilia. Stół zastawiony „jadłem wszelakiem”, rodzice śpiewają kolędy, choinka pięknie świeci lampeczkami, a dziecko jak to dziecko – niecierpliwie czeka na prezenty. W końcu dzwonek do drzwi. To Święty Mikołaj! – radośnie krzyczy mały chłopczyk – Prezenty przyniósł! Rzuca się do drzwi, otwiera i… Do mieszkania rzeczywiście wtoczył się św. Mikołaj, ale tak pijany, że ledwo mógł na nogach ustać. Walnął się na kanapę i powiódł mętnym wzrokiem po biesiadnikach. Chłopczyk wcale nie zrażony tą sytuacją podbiegł do niego, szarpie go za rękaw i woła: Ja chcę taki duży, czerwony samochód strażacki z syreną!!! Aaaa, proszszę cieebie barcco – wybełkotał Święty Mikołaj i podpalił choinkę.